W tej ostatniej części chciałabym opisać moją pierwszą przygodę z siłownią. Zaczęłam latem. Poszłam oczywiście razem z Damianem. Jako dobry trener mówił, tłumaczył, pomagał ćwiczyć i przekonał do tego jak ważny jest trening w połączeniu z dobrze dobraną dietą. To właśnie wtedy zmieniłam sposób odżywiania. Jadłam czysto, trenowałam i już wtedy pojawiła się sympatia do siłowni. Damian motywował mnie każdego dnia i dzięki temu udało mi się z wagi 65kg dojść do 56kg.
I co tym razem stanęło na przeszkodzie? Święta. Boże Narodzenie. Pierniczki, ciasta i przede wszystkim ogromna ilość jedzenia. Jak wygłodniałe zwierzę rzuciłam się na wszystko. I wróciło 5kg. W nowym roku wróciłam z Damianem na siłownię. Nie czułam już takiej motywacji. Dlatego moja waga długo stała w miejscu.
Zbliżały się pierwsze zawody Damiana. Znów pojawiła się motywacja, planowałam schudnąć do 49kg... Udało mi się do 57kg. A co po zawodach? Znów wszystko wróciło zero szacunku do swojej pracy. I tak aż do dnia 21 kwietnia 2015. Po kolejnych zawodach Damiana - Mistrzostwa Polski w Kielcach podjełam ostatnią próbę. Moja waga wtedy dobila do 67kg. Od tamtej pory walczę, nie złamałam się, schudłam 7kg. Idzie powoli ale cały czas do przodu i tym razem się nie poddam dociągniemy to do końca. ;)
21 kwietnia. Ta data utkwiła mi w głowie. Rozpoczęłam dietę ułożoną przez Damiana i treningi zaczełam traktować bardziej poważnie. Po miesiącu waga poszła w górę o 2kg ale za to poleciało aż 25cm! Byłam mega szczęśliwa. Jak na razie jestem uparta. Rzadko się łamie, zdarza się że coś czasem podjem. ;) ale nie rzucam od razu mojej diety tylko jadę dalej. Nie chcę żeby nasza praca poszła na marne. A co jest najlepsze? To że teraz naprawdę pokochałam swoją teraźniejszość. Czuję siłę i osiągnę swój cel. Gdybym wtedy nie zawalała na pewno już dziś cieszyłabym się wymarzoną sylwetką. Głowa do góry, spinamy dupsko i lecimy dalej. ;) a w następnym poście coś więcej o mojej diecie. Zdradzę więcej szczegółów.
Siła Kochani! ;)












